Przyszło nam żyć w szalonych i trudnych czasach. Jeszcze parę lat temu były jakieś większe czy mniejsze problemy na świecie i w gospodarce, ale nie były one tak dynamiczne jak dziś. Każdy niemal rok zaskakuje nas czymś nowym. Ostatnie dwa lata to już totalny rollercoster. Pandemia i związany z nią lockdown uderzyły w wiele przedsiębiorstw i gospodarstw domowych, inflacja którą każdy czuje przy tak prozaicznej czynności jak zakup chleba, a teraz jeszcze doszła wojna na Ukrainie.
Czy te czasy da się jakoś godnie przeżyć? Tak, wystarczy rozsądnie gospodarować swoimi zasobami. Wiele osób mówi, że nie żyje na wysokim standardzie, a i tak ledwo przędzie. Jasne, że jest grupa ludzi o naprawdę niskich zarobkach i jak mówi porzekadło „z pustego to i Salomon nie naleje”, tu rada tylko jedna, szukać dodatkowego lub lepszego źródła dochodu. A co z tymi którzy maja dochody w miarę przyzwoite, a i tak słabo wypadają w rozliczeniu miesięcznym dochód vs wydatki? Wtedy warto przyjrzeć się swojemu budżetowi.
Na początku ustalmy z góry, że są wydatki które ciężko obniżyć lub po prostu się nie da. Takimi wydatkami na przykład będą:
*raty kredytu (choć nie zawsze, można próbować renegocjować)
*opłaty za media (jeśli już wybrałeś najkorzystniejszą możliwą opcję)
*niektóre opłaty szkolne (np. obiady w szkole, nie każdy załapie się na dofinansowanie)
Ruszmy więc teraz w stronę przygody z wydatkami na które mamy realny wpływ, ostrzegam jednak, że czasem wiąże się to z utratą pewnego komfortu, ale chyba czasem warto stracić trochę na wygodzie niż na płynności finansowej.
Pierwszym o czym myślimy, kiedy wpadamy na pomysł, że trzeba przyoszczędzić, jest oszczędzanie na jedzeniu. Ma to w sumie sens, wg Dziennika bałtyckiego, w Polsce w roku 2021 na śmietniku wylądowało 5 milionów ton żywności, co co daje nam lądujące 3 tysiące złotych rocznie w koszu, w przypadku 4 osobowej rodziny. Mieć, a nie mieć 3.000 zł to zdecydowanie spora różnica.
Planując oszczędzanie na jedzeniu, trzeba podejść do tego naprawdę na spokojnie i z rozsądkiem. Nie kosztem zdrowia, gdyż wówczas co oszczędzimy w sklepie stracimy na leczenie. Od czego więc zacząć?
Od planowania!
* zaplanuj posiłki, nie muszą to być szczegółowo śniadania i kolacje (chyba, że jadasz obfite), ale obiady już tak bo, na spontanicznych zakupach obiadowych tracimy sporo. Planuj rzeczy które naprawdę lubisz Ty i Twoja rodzina. Inaczej i tak będziecie podjadać coś innego i wyrzucać nie lubiane potrawy.
* posiłki zaplanowane? Super! Na ich postawie sporządź listę zakupów. Tu uwzględnij już śniadania i kolacje, jakieś owoce, przekąski lecz nie szalej za bardzo 😉
* określ ile mniej więcej jecie. Nie chodzi tu o wydzielanie porcji, chodzi o nie wyrzucanie nadmiaru. Dotyczy to zwłaszcza pieczywa i wędlin czy owoców (są wyrzucane najczęściej)
*staraj się kupować żywność dobrej jakości, wypełniacze i konserwanty to nic dobrego. Pamiętaj jednak, że nie zawsze drogie znaczy dobre, warto zapoznać się z etykietami, czasem można naprawdę się zdziwić, kiedy się okazuje, że tańszy serek spod marki własnej sklepu jest bardziej wartościowy niż drogi i szeroko reklamowany.
* unikaj gotowców i dań na wynos. Jasne, nie zawsze mamy czas gotować, czasem na naszym stole zagoszczą dania gotowe czy z restauracji, ale nie nadużywajmy tego bo, to obciąża budżet.
* zamrażaj i przetwarzaj resztki.
* jeśli masz możliwość hoduj własne warzywa i owoce lub przynajmniej zioła na parapecie.
*jesteś kawoszem? może warto zaopatrzyć się w kubek termiczny i własną kawę?
*raz na jakiś warto wyskoczyć do restauracji, dla zdrowia psychicznego, nie samym oszczędzaniem człowiek żyje.
To tyle, jeśli idzie o podstawy oszczędzania w sektorze żywnościowym. Rzućmy okiem co da się zdziałać w kwestii odzieżowej. Tu duże koszty generują czasem rosnące dzieci.
*buty dla dzieci warto szukać online, często wychodzi taniej
*ubrania w dobrym stanie są w second hand, a jeśli nie chcesz tam to warto polować na promocje, kupony rabatowe na zakupy stacjonarne czy online.
* wiele mama maluszków wymienia się ubraniami, to też świetny pomysł.
A co z nami? My już z reguły nie rośniemy, jeśli nie liczyć rośnięcia w szerz które niektórym z nas się zdarza 😉
*warto mieć w szafie mniej ale lepszej jakości, posłużą na dłużej
*bez względu na nasz styl, parę klasycznych uniwersalnych rzeczy się przyda
*dobrze jeśli nasze ubrania współgrają ze sobą
*zakupy na promocjach i second hand (tu należy uważać, są ludzie którzy potrafią naprawdę sporo wydać w sklepach z używaną odzieżą gdyż wydając małe sumy nie widzą urastającej wartości)
* w przypadku dorosłych również kształtuje się trend wymieniania się ubraniami.
Komunikacja. Tu nie zawsze jest opcja.
* jeśli możesz i masz do pracy niedaleko może w ładne dni warto przejechać się rowerem?
*wspólne dojeżdżanie ze znajomym z pracy? zawsze to podzielenie kosztu paliwa
*komunikacja zbiorowa.
Budżet domowy też nie zawsze wytrzymuje przez coś takiego jak „przydasie” to słowo kocham. Idziemy do sklepu i nagle widzimy jakąś super miseczkę, kubeczek albo inny bibelocik i nagle pojawia się myśl „przyda się”. Jasne jeśli masz w domu braki tego to ok, ale w innym wypadku po co Ci sto dwudziesty kubek? Tu rada jest jedna, przeczekanie i szczere rozważenie w sobie czy jest to faktycznie potrzeba czy tylko zachcianka.
Na koniec zostawiam to co sprawdza się najbardziej, a najmniej jest przez większość lubiane. Budżetowanie. Warto sporządzić sobie w zeszycie, excelu czy w pobranej aplikacji, nasz domy budżet i skrupulatnie notować. Można naprawdę się zdziwić gdzie nasze ciężko zarobione pieniądze uciekają.
Planowaniu można spokojniej żyć, czasem zmiana małego nawyku potrafi podreperować nasze finanse.
Czy warto się tak „bawić”? czy nie lepiej żyć jakby jutra miało nie być ? Na to pytanie każdy powinien sam sobie odpowiedzieć, ale sądzę, że przy odrobinie wysiłku można osiągnąć naprawdę ciekawe rezultaty.